Szczerze powiedziawszy, ta kolekcja mnie rozczarowała... Na pierwszy rzut oka wydała mi wydumana, pozbawiona oryginalności. Miucca Prada stwierdza, że jej kolekcja to połączenie kultury japońskiej ze spuścizną zachodu lat 60-tych. I rzeczywiście, kroje sukienek nawiązują do swingującego Londynu, natomiast wzory na nich do japońskich kimon. Modelki noszą buty, które są skrzyżowaniem "obuwia" gejszy i projektów Paco Rabanne'a sprzed czterdziestu paru lat. Wszystko razem przypomina mi kostiumy do filmów fantastycznych z lat 60-tych, gdzie Japonia mogła być uważana za synonim kosmicznej nowoczesności.
Ale trzeba jednak docenić, podobnie jak w przypadku Gucci, kunszt krawiecki Prady. Dlatego skupiam się głównie na detalach, które uszlachetniają kolekcję.
więcej na: vogue.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz